Pytania o Unię Europejską i euro. Część II.

logo-schuman-pl
logofre-txt

Pytania o Unię Europejską i euro.

Część II. Pytania o euro.

Publikacja przygotowana przez autora dla Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana i Forum Ruchu Europejskiego.

Publikacja odzwierciedla jedynie stanowisko autora.

Wydawca: Polska Fundacja im. Roberta Schumana
Al. Ujazdowskie 37/5, 00-540 Warszawa
© Copyright by Polska Fundacja im. Roberta Schumana.

ISBN: 978-83-88752-42-1

Publikacja powstała przy wsparciu Unii Europejskiej w ramach programu Citizens, Equality, Rights and Values. Wsparcie Unii Europejskiej dla produkcji tej publikacji nie stanowi poparcia dla treści, które odzwierciedlają jedynie poglądy autorów, a Unia Europejska i Komisja Europejska nie mogą zostać pociągnięte do odpowiedzialności za jakiekolwiek wykorzystanie informacji w niej zawartych.

Autor: Marcin Święcicki
Redakcja: Natalia Prüfer
Skład: Zuzanna Rydzyńska

logo-difianasowane-eu

1. Czy po wprowadzeniu euro wzrosną ceny?

Nie, wprowadzenie euro nie przyczynia się do wzrostu cen. Wszystkie 19 krajów, które już wprowadziły euro, skutecznie zastosowało instrumenty chroniące konsumentów przed praktyką ukrytych podwyżek.

Wprowadzając nową walutę przelicza się ceny krajowe na euro według ustalonego kursu z dokładnością do sześciu cyfr. Gdyby na przykład zastosować kurs z 1 grudnia 2022 roku, to wszystkie ceny w Polsce trzebaby przeliczyć według kursu za 1 zł 0,213447 euro. Przykładowo kilogram cukru, który kosztuje 2,49 zł  powinien kosztować 0,53148 euro, czyli po zaokrągleniu 53 centy. Powstaje obawa, że przedsiębiorstwa i handlowcy mogą zawyżać ceny i na przykład wystawić cenę 54 centy. Konsumenci nie są w stanie przeliczać starych cen na nowe według sześciocyfrowego przelicznika i handlowcy mogliby to wykorzystać.

Aby zapobiec takim praktykom, w krajach przechodzących na euro zastosowano cały arsenał środków gwarantujących rzetelność przeliczeń. We wszystkich państwach wprowadzono obowiązek publikowania starej ceny oraz jej przeliczenia na euro według obowiązującego przelicznika. Każdy mógł sobie porównać, czy nowa cena w euro odpowiada cenie wynikającej z oficjalnego przelicznika. Sklepy były zobowiązane podawać takie informacje co najmniej przez pół roku od przejścia na euro. W Słowenii każde gospodarstwo domowe otrzymało kalkulatorek, który przeliczał ceny. Urzędy statystyczne zwiększyły częstotliwość i zakres badania cen przed i po przejściu na euro. Do monitorowania cen zmobilizowały się również ruchy obywatelskie: rozmaite stowarzyszenia konsumenckie, zrzeszenia emerytów, organizacje młodzieżowe. Doniesienia o zmianach cen były sprawdzane i jeśli się potwierdziły, a nie były uzasadnione, to sprzedawca trafiał na publiczną czarną listę. Na Słowacji przyjęto ustawę, która umożliwiała administracyjną kontrolę cen, choć minister finansów zastrzegał, że będzie to broń ostateczna, której władze wolałyby nie używać.

Metody chroniące konsumentów przed ukrytymi podwyżkami cen okazały się w pełni skuteczne, na co wskazuje doświadczenie krajów, które przyjęły euro. Wśród pierwszych 12 państw, które wprowadziły euro od 1 stycznia 2002 roku, w 10 z nich tempo wzrostu cen spadło, a jedynie w Grecji i Francji było nieco szybsze niż w roku 2001. Okazało się też, że najtrudniej kontrolować ceny w restauracjach i kawiarniach. W sumie według badań Eurostatu wpływ wprowadzenia euro na tempo wzrostu cen wyniósł około 0,3 punktu procentowego.

Niektóre sklepy w celu przyciągnięcia klientów przekonywały, że nowe ceny są niższe, niż by to wynikało z mechanicznego przeliczenia. W niektórych krajach sieci sklepowe podpisały publiczne zobowiązania, że będą uczciwie przeliczać ceny.

W wielu krajach zaobserwowano rozbieżność między danymi statystycznymi dotyczącymi wzrostu cen a percepcją konsumentów, według których ceny po przejściu na euro znacznie wzrosły. W innych latach takich rozbieżności między statystyką a odczuciami konsumentów nie odnotowano. Na przykład we Włoszech po pierwszym roku używania euro (2002) Eurostat podał, że przeciętny wzrost cen wszystkich wyrobów konsumpcyjnych wyniósł 2,5%, czyli był wolniejszy niż w ostatnim roku funkcjonowania lira (2001), kiedy inflacja wyniosła 2,8%. Przeciętny Włoch nie chciał w to wierzyć, bo z jego codziennego doświadczenia wynikało, że ceny wzrosły dużo bardziej. Koronnym dowodem była podwyżka cen filiżanki cappuccino, która przed zmianą waluty kosztowała 1500 lirów (czyli 0,77 euro), a po zmianie 1 euro, czyli o 30% więcej. Czy jest możliwe, żeby i Eurostat i przeciętny Włoch mieli rację? Psychologowie i ekonomiści zwrócili uwagę na pewne zjawisko – otóż Włosi wypijają po dwie lub więcej filiżanek cappuccino dziennie, ale nie prowadzą rachunków wskazujących, że ma to dla ich  domowego budżetu marginalne znaczenie. Drobny wydatek o dużej częstotliwości zaważył na percepcji wpływu euro na inflację. Psychologowie nazwali to „efektem cappuccino”. We Francji podobny efekt nazwano „efektem bagietki”, a w Niemczech „teuro” (drogie euro). Ogólne tempo inflacji w 2002 roku w Niemczech było wolniejsze niż w roku poprzednim, a we Francji minimalnie większe.

Od 1 stycznia 2023 roku w strefie euro znalazła się Chorwacja. Cały styczeń polskie media donosiły o rzekomym wybuchu inflacji po wprowadzeniu euro. Tymczasem dane statystyczne pokazały zupełnie odwrotny trend. W grudniu 2022 roku stopa inflacji w Chorwacji (w porównaniu z grudniem 2021) wyniosła 12,7% a w styczniu 2023 roku dwunastomiesięczne tempo wzrostu cen obniżyło się do 12,5%, zaś w lutym do 11,7%. W analogicznych miesiącach w Polsce inflacja zwiększyła się z 16,6% do 17,2% w styczniu i do 18,4% w lutym. W sierpniu 2023 roku dwunastomiesięczna inflacja obniżyła się w Chorwacji do 7,3%, w Polsce do 10,1%. Wpływ przejścia z waluty narodowej na euro na inflacje był w Chorwacji był żaden lub co najwyżej znikomy.

W całej strefie euro dwunastomiesięczna inflacja obniżyła się z 9,2% w grudniu 2022 do 8,6% w styczniu, 8,5% w lutym i 5,3% w sierpniu 2023 roku. Jedynymi krajami strefy euro, w których inflacja w pierwszych miesiącach 2023 roku była wyższa niż w Polsce, były Litwa i Łotwa, liczące około 1,5% mieszkańców strefy euro. Blisko 99% mieszkańców strefy euro zamieszkiwało państwa, w których inflacja była niższa niż w Polsce. Dla przykładu w lutym 2023 roku wzrost cen konsumpcyjnych w Niemczech wyniósł – 8,7%, we Francji  6,3%.

2. Czy euro było przyczyną kryzysu finansowego w Grecji?

Nie, euro nie było przyczyną kryzysu finansowego w Grecji.

W 2010 roku Grecja nie była w stanie obsługiwać swojego długu publicznego. Zbankrutowałaby, gdyby nie warta setki miliardów euro pomoc z Europejskiego Banku Centralnego, krajów Unii Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz banków prywatnych. Prawdą jest jednak, że przynależność do strefy euro zwiększała zaufanie wierzycieli i ułatwiała branie kredytów.

Zaufanie do sektora publicznego w strefie euro bierze się stąd, że objęty jest on bardzo wymagającym nadzorem Unii Europejskiej: państwa członkowskie zobowiązane są do utrzymania w ryzach deficytu finansów publicznych i długu publicznego, a także prowadzenia odpowiedzialnej polityki w zakresie podatków i wydatków. Wejście do strefy euro wymaga spełnienia pięciu tak zwanych kryteriów konwergencji ujętych w Traktacie o Unii Europejskiej. Są to:

  • stabilne ceny (stopa inflacji może najwyżej o 1,5 punktu procentowego przekraczać inflację 3 najstabilniejszych cenowo państw członkowskich);
  • długoterminowa równowaga finansów publicznych (deficyt finansów publicznych może wynosić najwyżej 3% PKB, a dług publiczny 60% PKB);
  • stabilny kurs walutowy (państwo członkowskie musi od co najmniej 2 lat uczestniczyć w mechanizmie walutowym ERM II. W tym czasie jego waluta nie może wykazywać silnych wahań względem ustalonego parytetu);
  • stabilne długoterminowe stopy procentowe (długoterminowe stopy procentowe mogą najwyżej o 2 punkty procentowe przekraczać stopy 3 najstabilniejszych pod tym względem państw członkowskich);
  • niezależność banku centralnego i zgodność jego statutu ze statutem Europejskiego Banku Centralnego i odpowiednimi traktatami.

Tymczasem decyzja Rady Europejskiej o przyjęciu Grecji do strefy euro opierała się na nieprawdziwych danych dostarczonych przez rząd Grecji. Grecja miała deficyt przekraczający 3% PKB i nie panowała nad źródłami jego narastania. Również poziom inflacji i dług publiczny były za wysokie. Dopiero w 2004 roku ujawniono prawdziwe dane o sytuacji finansowej Grecji, co spowodowało spadek ratingu (zaufania) kredytowego i wywołało efekt śnieżnej kuli. Rząd musiał oferować znacząco wyższe oprocentowanie dla nowych obligacji, niezbędnych dla pokrycia starych zobowiązań.

Z banków obciążonych niepewnymi pożyczkami dla sektora publicznego zaczęli wycofywać depozyty klienci indywidualni. W 2010 roku doszło do stanu krytycznego. Rząd nie był w stanie obsługiwać dalej swoich zobowiązań i musiał wystąpić o pomoc międzynarodową. Doszło do ujawnienia braku odpowiedzialności i niegospodarności sektora publicznego w Grecji, między innymi: trzynastki i czternastki w sektorze publicznym, niemal powszechna możliwość przechodzenia na wysokie wcześniejsze emerytury, dodatkowe pełnopłatne urlopy, różne dodatki do płac na przykład za pracę przed komputerem, niewydolny system podatkowy. Ponad połowa mieszkańców najdroższego osiedla w Atenach (Kolonaki) deklarowała dochody niższe od średnich. Na unikaniu płacenia podatków budżet Grecji tracił 30 miliardów euro rocznie. Na wyspie Zakintos prawie 2% ludności pobierało zasiłki dla niewidomych, to jest 9-ciokrotnie więcej niż średnio w Europie, a wśród tych deklarowanych niewidomych zdarzali się nawet kierowcy taksówek. Płace podnoszono tak szybko, że Grecja utraciła zdolności konkurencyjne.

Przed wierzycielami stanął dylemat, czy ratować Grecję, dopuścić do jej bankructwa, czy usunąć ją ze strefy euro. Wybrano wariant ratunkowy, ale pod ostrymi warunkami: cięć płac i emerytur, redukcji zatrudnienia w administracji, likwidacji przywilejów. Okazało się to jednak procesem trudnymi i  bolesnym. Życie na kredyt Grecy przepłacili 20-procentowym spadkiem PKB per capita. W 2018 roku budżet został wreszcie zrównoważony. Dług Grecji częściowo umorzono, a częściowo rozłożono na wieloletnie spłaty.

Gdyby Unia nie przyszła Grecji z pomocą lecz dopuściła do jej bankructwa lub jej wyjścia ze strefy euro, groziłoby to utratą zaufania rynków do innych krajów strefy euro. Dotyczyło to w szczególności Hiszpanii, Portugalii i Włoch. Groziłaby wówczas reakcja łańcuchowa, a nawet rozpad strefy euro. W odpowiedzi na kryzys grecki i zagrożenie w innych krajach, Unia przyjęła szereg rozwiązań zaostrzających wymagania co do stabilności finansowej, wprowadziła niemal automatyczne kary za łamanie reguł dotyczących stabilności finansów publicznych, stworzono fundusze stabilizacyjne, tworzy się unię bankową uszczelniającą europejski nadzór nad bankami. W rezultacie bycie w strefie euro zmniejsza, a nie zwiększa ryzyko wystąpienia kryzysu finansowego.

3. Czy ze wspólnej waluty korzystają głównie Niemcy, a tracą państwa słabsze ekonomicznie?

Euro stwarza wszystkim krajom należącym do wspólnego obszaru walutowego szansę szybszego rozwoju, ale nie każdy kraj sprostał wymaganiom, jakie narzuca euro i nie każdy tę szansę w pełni wykorzystał.

Po drugiej wojnie światowej zachodni alianci, Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania obawiali się odrodzenia potęgi Niemiec. Okupacji Niemiec nie można było jednak przedłużać w nieskończoność, tym bardziej, że pojawili się w zachodnich Niemczech demokratyczni politycy, którzy chcieli współpracować z aliantami.

Odpowiedzią na obawy co do wzrostu niemieckiej potęgi było powołanie ponadnarodowej struktury europejskiej. Taki cel postawiła sobie słynna deklaracja Roberta Schumana, ministra spraw zagranicznych Francji, ogłoszona 9 maja 1950 roku, która dała początek integracji Europy. Jej realizację rozpoczęto od powołania Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, którą utworzyły Francja, RFN, Włochy, Belgia, Holandia i Luksemburg. Niemcy uzyskiwały możliwość rozwoju w ramach wspólnej organizacji, co łagodziło obawy przed nadmiernym wzrostem ich siły.

Kolejnym krokiem miała być Europejska Wspólnota Obronna uzgodniona przez sześć rządów zachodnioeuropejskich w roku 1953. Została ona ratyfikowana przez cztery parlamenty, w tym parlament Republiki Federalnej Niemiec. Jednakże parlament francuski, głosami gaullistów i komunistów, odrzucił ją. W tej sytuacji zaniechano także prac nad Europejską Wspólnotą Polityczną.

Po nieudanych próbach integracji obronnej i politycznej przyspieszono prace nad integracją gospodarczą powołując w 1957 roku w Rzymie Europejską Wspólnotę Gospodarczą i Europejską Wspólnotę Energii Atomowej. Powstał w ten sposób wspólny rynek zapewniający cztery swobody przepływu: towarów, usług, osób i kapitału. W 1979 roku wprowadzono europejski system walutowy, który ograniczał wahania kursów walutowych między walutami dziewięciu krajów członkowskich (tak zwany wąż walutowy). Wprowadzono także wspólną walutę do bezgotówkowych rozliczeń międzynarodowych, czyli ECU, składającą się z koszyka walut dziewięciu krajów EWG. Powyższe działania hamowały presję rynku na umocnienie marki niemieckiej. Traktat z Maastricht z 1991 roku tworzący Unię Gospodarczą i Walutową doprowadził ostatecznie do utworzenia wspólnej europejskiej waluty zastępującej  waluty narodowe.

Po upadku muru berlińskiego w listopadzie 1989 roku realne stało się zjednoczenie Niemiec, czyli przyłączenie do RFN Niemieckiej Republiki Demokratycznej, powstałej w 1949 roku na bazie sowieckiej strefy okupacyjnej w Niemczech. Kanclerz RFN Helmut Kohl uczynił z tego swój życiowy cel. Prezydent Francji François Mitterand, a także premierka Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher obawiali się jednak wzrostu potęgi Niemiec. Według relacji jednego z doradców, Mitterand nie zgodziłby się na zjednoczenie Niemiec bez pogłębienia integracji europejskiej. Najbardziej zaawansowanym projektem dalszej integracji było wprowadzenie unii walutowej, której założenia zostały opracowane już w 1970 roku w formie tak zwanego Planu Wernera. Jak wynika z opublikowanych kilka lat temu dokumentów niemieckiego MSZ, uzgodnienia polityczne w tej sprawie między Francją a RFN, miały miejsce pod koniec 1989 roku. Za rezygnację Niemiec z marki i wprowadzenie wspólnej waluty europejskiej, Francja zgodziła się na zjednoczenie Niemiec. Wspólna waluta zastępująca niemiecką markę, najsilniejszą europejską walutę, miała w ten sposób osłabić przewagę gospodarczą Niemiec. Traktat z Maastricht wprowadzający unię walutową został parafowany w grudniu 1991 roku, a podpisany w lutym 1992 roku.

Wprowadzenie euro ułatwiło handel między krajami unii walutowej. Niemcy, jako kraj o dużym potencjale eksportowym, niewątpliwie na tym zyskują. Jednak  również dlatego, że potrafią utrzymać pod kontrolą koszty płacowe i inflację. Kraje takie jak Włochy czy Grecja, gdzie płace rosły szybciej niż wydajność pracy, osłabiały swoją konkurencyjność. Po przyjęciu euro nie mogły już tego kompensować osłabianiem własnej waluty.

Według danych Komisji Europejskiej, w ciągu pierwszych 10 lat po wprowadzeniu euro w 1999 roku utworzono w strefie euro około 8,7 milionów nowych miejsc pracy, w porównaniu z zaledwie 1,5 milionów w ciągu 7 poprzednich lat. Większość z nich powstała poza Niemcami.

Wspólna waluta ułatwia działania gospodarcze na wspólnym obszarze, gdyż znosi ryzyko zmiany kursu i koszty wymiany waluty, jednocześnie wymagając większej dyscypliny płacowej w taki sposób, że wzrost płac musi odpowiadać wzrostowi wydajności pracy. We wspólnym obszarze walutowym nadmierny wzrost płac lub wydatków publicznych w jednym państwie pociąga za sobą osłabienie konkurencyjności. Jednocześnie nie można go skompensować dewaluacją (osłabieniem) waluty narodowej.

4. Czy przez euro Słowacy zaczęli przyjeżdżać na zakupy do Polski, bo tam wszystko zdrożało?

Zaczęli przyjeżdżać, ale dlatego, że przejście Słowacji na euro od 1 stycznia 2009 roku zbiegło się w czasie z dużym osłabieniem złotego w stosunku do euro. Polska stała się tanim krajem dla zarabiających w euro. Ceny na Słowacji nie wzrosły i zachowały tę samą relację do płac, jaka miała miejsce przed wejściem Słowacji do euro.

Nie ulega wątpliwości, że mieszkańcy terenów przygranicznych zawsze dorabiają na zróżnicowaniu cen po obu stronach granicy. Jeszcze przed wejściem do strefy euro, Słowacy jeździli na zakupy do Polski, a Polacy na Słowację. Po przyjęciu przez Słowację euro różnice w cenach się utrzymały i zarówno Słowacy przyjeżdżają do Polski po zakupy, jak i Polacy kupują na Słowacji. Wystarczy w Chochołowie przejechać 100 metrów przez granicę, aby zobaczyć przed pierwszym słowackim sklepem samochody z polskimi rejestracjami.

Słowacja przyjęła euro w roku 2009. Warto zwrócić uwagę, że w latach 2008-2009 złoty został silnie zdewaluowany (osłabiony) w stosunku do euro i dla osób zarabiających w euro Polska stała się tanim krajem. Dewaluacja złotego w stosunku do euro od połowy 2008 roku do I kwartału 2009 roku wyniosła 45% – z 3,20 zł za euro do 4,60 zł za euro. Później złoty się nieco umocnił – do około 4 zł za euro, ale nadal był słabszy niż przed latem 2008 roku.

Ten zbieg w czasie dewaluacji złotego i przejścia Słowacji na euro mógł spowodować wzmożone przyjazdy Słowaków do Polski w celach zakupowych, ale wcale nie świadczy o tym, że ceny na Słowacji poszły w górę. Ceny  zmieniły się nieznacznie, na przykład w 2009 roku o 0,9%, a w roku 2010 o 0,7%. W całym okresie 2009-2017 ceny wzrosły tam o 11,9%, podczas gdy w Czechach, w których nie zmieniano waluty, w tym samym czasie aż o 13,3%. Warto podkreślić, że przez dewaluację złotówki różnica zarobków między Słowakami a Polakami zmieniła się na korzyść tych pierwszych.  Dewaluacja złotego do euro oznacza, że nasze ceny w złotówkach w stosunku do euro spadły, ale jednocześnie nasze zarobki w złotówkach przeliczone na euro też się obniżyły. Mogło zatem powstać wrażenie, że wzmożone przyjazdy Słowaków do Polski są skutkiem przejścia Słowacji na euro. Tymczasem był to raczej skutek dewaluacji złotego w stosunku do euro. Podobny wzrost zakupów nastąpił po dewaluacji złotego przy naszej granicy z Niemcami.

5. Czy wprowadzenie euro ogranicza suwerenność?

Rezygnacja z waluty narodowej i przyjęcie euro zmniejsza zakres suwerenności narodowej, ale zwiększa zakres działania suwerenności europejskiej.

Po wejściu do UE z suwerenności europejskiej (nazywanej też suwerennością dzieloną z innymi krajami) korzystamy w wielu dziedzinach. Polska nie ustala już samodzielnie polityki handlowej, na przykład własnych ceł lecz bierze udział w ustalaniu polityki handlowej UE. Dyrektywy Unii Europejskiej i rozporządzenia regulują funkcjonowanie jednolitego rynku europejskiego, pozostawiając niewiele miejsca na narodowe regulacje. Podobnie rzecz się ma ze wspólną polityką rolną i rybołówstwem.

Po wejściu do strefy euro Narodowy Bank Polski jako bank centralny dalej będzie istniał, ale nie będzie już samodzielnie kształtował polityki pieniężnej, ponieważ stanie się jednym z elementów systemu banków centralnych strefy euro. Prezes NBP będzie członkiem Rady Prezesów Europejskiego Banku Centralnego, która zbiera się raz w miesiącu i podejmuje główne decyzje wyznaczające politykę banku. NBP zachowa swoje funkcje analityczne.

Warto dodać, że niektóre kraje, których walutą jest euro, takie jak na przykład Czarnogóra i Kosowo, nie mają żadnego wpływu na politykę pieniężną strefy euro, ponieważ nie są jej członkami. Z krajów UE stałą derogację, czyli zwolnienie z obowiązku wejścia do strefy euro, uzyskała tylko Dania. Jednakże kurs duńskiej korony jest sztywno związany z euro, czyli innymi słowy Dania zrezygnowała z własnej polityki pieniężnej. Takie sztywne powiązanie sygnalizuje podmiotom gospodarczym stabilność kursu. Utrzymywanie sztywnego kursu wobec euro nie daje jednak możliwości udziału w kształtowaniu polityki pieniężnej strefy euro. Poza tym w wyjątkowych sytuacjach takie sztywne powiązanie może się  załamać.

Kraje bałtyckie przez wiele lat utrzymywały sztywny kurs wobec dolara, marki niemieckiej lub koszyka walut, a potem do euro, co zapewniało inwestorom, handlowcom oraz zwykłym obywatelom stabilizację i ułatwiło tym krajom przejście na euro. Wejście do strefy euro całkowicie wyeliminowało niepewność co do możliwej zmiany kursu.

Członkowie strefy euro muszą koordynować swoją politykę budżetową. W tym celu funkcjonuje tak zwana Euro-grupa, którą tworzą ministrowie finansów państw strefy euro. W jej posiedzeniach uczestniczy też między innymi komisarz UE do spraw gospodarczych i finansowych oraz prezes EBC.

Padają propozycje powołania osobnego budżetu dla strefy euro, ale nie uzyskały one dostatecznego poparcia przy projektowaniu budżetu UE na lata 2021-27. Podobnie została odrzucona propozycja zbierania się Parlamentu Europejskiego tylko w składzie członków strefy euro w celu podejmowania decyzji dotyczących tej strefy.

Tym niemniej można przypuszczać, że kraje strefy euro będą w przyszłości dążyć do rozwinięcia różnych form współpracy politycznej między sobą. Wejście do strefy euro umocniłoby pozycję Polski w Unii Europejskiej.

6. Czy posiadanie własnej waluty jest korzystne podczas kryzysu finansowego, na przykład  z uwagi na możliwość dewaluacji?

Dewaluacja, czyli obniżenie kursu waluty wobec innych walut, może być przejściowo korzystna.

Dewaluacja naszej waluty powoduje, że towary przez nas produkowane stają się tańsze dla zagranicy. Gdy wybuchł kryzys finansowy w 2008 roku i gospodarka naszego głównego partnera, czyli innych państw UE, stanęła w miejscu, a nawet wpadła w recesję, dewaluacja złotówki spowodowała, że polskie towary stały się tańsze i popyt zagraniczny na nie wzrósł. Trzeba jednak pamiętać, że dewaluacja oznacza także, iż za zarabiane przez nas złotówki możemy kupić mniej zagranicznych towarów. Podróże zagraniczne stają się dla nas droższe, a przedsiębiorstwa, które zaopatrują się za granicą w surowce lub półprodukty mają wyższe koszty. Dewaluacja łatwo może spowodować inflację. Można ją hamować restrykcyjną polityką pieniężną, ale na taką politykę można sobie pozwolić wtedy, gdy nie ma dużego bezrobocia.

Kolejną konsekwencją dewaluacji jest wzrost obciążeń wszystkich podmiotów, zarówno przedsiębiorstw, jak i osób fizycznych, które zarabiają w złotówkach, a muszą spłacać kredyty zaciągnięte w obcych walutach. Cały problem tak zwanych „frankowiczów” wziął się stąd, że kredyty zaciągnięte we frankach wydawały się bardzo tanie ze względu na niskie oprocentowanie. Jednakże po dewaluacji złotego i jeszcze dodatkowemu umocnieniu się franka szwajcarskiego wobec innych walut, wartość kredytów frankowych w krańcowych przypadkach ulegała nawet podwojeniu.

Należy też pamiętać, że dług publiczny częściowo jest zaciągnięty w walutach obcych. 31 grudnia 2022  roku zadłużenie Skarbu Państwa wynosiło 1.238 mld zł, z czego 23,3% było w walutach obcych – dolarach, euro, frankach szwajcarskich, funtach szterlingach. Obsługa tego długu według bieżących kursów kosztowała w 2021 roku roku 26 mld złotych. Dewaluacja złotówki oznacza, że trzeba więcej złotówek z budżetu przeznaczyć na obsługę tego długu. Umocnienie złotówki, czyli jej aprecjacja, oznacza natomiast zmniejszenie obciążeń budżetu państwowego obsługą długów zagranicznych.

Presja na dewaluację ma różne źródła. Jej przyczyną może być na przykład zbyt szybki wzrost płac w stosunku do wzrostu wydajności pracy. Rosną wówczas koszty produkcji i staje się ona mniej konkurencyjna. Dalszą tego konsekwencją są problemy w bilansie handlu zagranicznego – kraj zaczyna więcej kupować, a mniej sprzedawać. W tym wypadku państwo może ratować się chwilowo dewaluacją, która jak wskazano powyżej, ma też wiele skutków ubocznych. Będąc w strefie euro dewaluacji nie można już zastosować. Teoretycznie można by obniżyć płace, ale w praktyce jest to bardzo trudne. Ani pracownicy, ani związki zawodowe nie godzą się na ogół na zmiany stawek płacowych w dół. Ekonomiści nazywają to zjawisko oddolną sztywnością płac. Dlatego w krajach strefy euro trzeba bardziej pilnować relacji płac do wydajności.

Powyżej zwróciliśmy uwagę na dewaluację wobec partnerów ze strefy euro. Natomiast waluta euro sama może być zdewaluowana lub zrewaluowana wobec innych walut światowych, w szczególności wobec dolara. W transakcjach niegotówkowych euro zaczęto stosować już 1 stycznia 1999 roku i wówczas kurs euro do dolara wynosił 1,16. W 2001 i 2002 roku euro osłabło do poziomu 0,83 dolara za euro. Najmocniejsze wobec dolara euro było w lipcu 2008 roku, kiedy kurs ten wyniósł 1,59. Pod koniec marca 2023 roku za jedno euro trzeba było zapłacić ok. 1,07 dolara.

7. Czy kraje UE z własną walutą rozwijają się szybciej od państw strefy euro?

Będąca w strefie euro Irlandia rozwijałała się szybciej niż Wielka Brytania. Podobnie było w przypadku Słowacji, w której po przyjęciu euro nastąpił szybszy wzrost gospodarczy niż w  Czechach.

Ciężko jest porównywać wszystkie kraje strefy euro z krajami Unii Europejskiej poza strefą euro, ponieważ cały czas mamy do czynienia z rozszerzaniem się tej strefy, a trudno porównania ograniczyć do jednego roku czy dwóch lat. W latach 2007-2016 do strefy euro weszło kolejnych siedem krajów: Słowenia, Cypr, Malta, Słowacja, Estonia, Łotwa i Litwa. Tempo rozwoju gospodarczego jest wypadkową działania wielu czynników: warunków inwestowania, funkcjonowania rynku pracy, stabilności makroekonomicznej. Dlatego warto porównać kraje zbliżone do siebie, na przykład Czechy (poza euro) i Słowację (w strefie euro od 1 stycznia 2009 roku), Irlandię (w strefie euro od 2002 roku) i Wielką Brytanię (poza strefą euro).

Porównanie skali wzrostu PKB w krajach sąsiednich, należących i nienależących do strefy euro. Rok wejścia do euro = 100,0:

2002

2017

   Irlandia (w euro od 2002)

100,0

182,4

Wielka Brytania (poza euro)

100,0

128,7

2009

2017

Słowacja (w euro od 2009)

100,0

129,1

    Czechy (poza euro)

100,0

116,0

Źródło: https://fred.stlouisfed.org/

Jak wynika z przedstawionej powyżej tabeli, Irlandia w ciągu 15 lat obecności w unii walutowej, zwiększyła swoje PKB o 82%, a sąsiadująca z nią Wielka Brytania, nienależąca do euro, o niespełna 29%, czyli rozwijała się w tempie prawie trzy razy wolniejszym. PKB Słowacji po jej wejściu do strefy euro w roku 2009 zwiększyło się do 2017 roku o 29%. W tym samym okresie PKB w Czechach, nie należących do unii walutowej, wzrosło tylko o 16%. Powyższe trendy utrzymuja się w latach następnych. I tak w 2019 roku tempo wzrostu PKB w Irlandii wyniosło aż 5,9% a w Wielkiej Brytanii tylko 1,26%. Słowacja odnotowała wzrost PKB o 2,4% w 2019 roku, a Czechy tylko 2,27%.

Przynależność do strefy euro nie gwarantuje jednak sama w sobie szybkiego wzrostu gospodarczego. Mamy przykłady krajów należących od początku do strefy euro, w których PKB rośnie bardzo wolno. W okresie kryzysu po 2008 roku jedynym krajem w UE, który nie znalazł się w recesji, była znajdująca się poza strefą euro Polska. W latach 2010-2015 PKB w całej strefie euro zwiększył się zaledwie o 0,7%, a w Polsce o 2,9% (według The Economist Pocket World in Figures, 2018, str. 192 i 238).

Jednakże przyszłe tempo rozwoju w Polsce będzie w istotnym stopniu zależało od nowych inwestycji. Polacy relatywnie mało oszczędzają i inwestują. Potrzebujemy więc kapitału z zewnątrz. Kraje tak zwanej „starej Unii” mają natomiast dużo oszczędności, dla których szukają możliwości inwestycyjnych. Inwestycje na ogół potrzebują wielu lat na zwrot zainwestowanego kapitału. Jeśli ktoś zainwestuje w Polsce swoje euro, zyski będzie miał w złotówkach. Jeżeli Polska zdewaluuje złotówkę, to odzyskiwanie zainwestowanego kapitału będzie trudniejsze. Wejście Polski do euro i zniesienie ryzyka zmiany kursu znosi jeden z czynników hamujących napływ kapitału. Zwiększony napływ kapitału zagranicznego do Polski będzie miał pozytywny wpływ na rozwój i modernizację naszej gospodarki.

8. Czy euro to waluta o światowym znaczeniu?

Euro jest drugą po dolarze walutą o znaczeniu światowym.

Od grudnia 2006 roku wartość banknotów i monet euro przewyższa wartość znajdujących się w obiegu dolarów amerykańskich. Jednakże pod względem udziału w transakcjach międzynarodowych, czy wykorzystania waluty dla tworzenia rezerw walutowych, euro znacznie ustępuje dolarowi, mimo że gospodarki Unii i USA są co do wielkości porównywalne.

Euro odgrywa większą rolę w gospodarce światowej niż łączna rola wszystkich walut, które euro zastąpiło, w tym marki niemieckiej, guldena holenderskiego i franka francuskiego. Tym niemniej walutą dominującą na świecie pozostaje dolar. Co więcej, również firmy europejskie dokonują wielu transakcji w dolarze, na przykład zakupów ropy naftowej czy innych surowców. Europa płaci 80% swego rachunku za import energii – 300 mld euro rocznie – w dolarach, podczas gdy zaledwie 2% importowanej przez nią energii pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Jak stwierdził przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker w expose o stanie Unii wygłoszonym 12 września 2018 roku w Parlamencie Europejskim: „Jest to niedorzeczne. Równie niedorzeczne jest to, że europejskie przedsiębiorstwa kupują europejskie samoloty za dolary, zamiast za euro”.

Według danych Banku Rozrachunków Międzynarodowych w 2016 roku dolar uczestniczył aż w 87,5% transakcji na rynku Forex, euro w 31,4%, jen – 21,6%, funt szterling 12,8%, a złoty w ok. 0,7% (wskaźniki sumują się do 200%, bo w każdej transakcji biorą udział dwie waluty). Te proporcje utrzymują się co najmniej od roku 2001 (www.bis.org/statistics/ ). Co więcej, rola euro w tym czasie nie zwiększyła się. Tymczasem Unia Europejska jest pierwszą potęgą handlową na świecie, a jeśli chodzi o PKB stanowi jedną z trzech największych gospodarek świata obok amerykańskiej i chińskiej.

Jak wynika z danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, rezerwy walutowe na świecie mają wartość 8,98 biliona dolarów, z czego 5,3 biliona, czyli około 59% przypada na walutę amerykańską, a rezerwy o wartości około 1,85 biliona, to jest 20,6% rezerw walutowych na świecie – na euro. Na jena i funta brytyjskiego przypada odpowiednio 5,57% i 4,8%.  https://en.wikipedia.org/wiki/Reserve_currency

Transakcje we własnej walucie są korzystne, bo nie ponosi się kosztów wymiany waluty i kosztów ryzyka kursowego. Globalne znaczenie własnej waluty ułatwia nie tylko bieżące transakcje handlowe, ale też wypuszczanie obligacji czy zaciąganie kredytów. Dzięki temu, że dolar jest walutą globalną Stany Zjednoczone mają niższe koszty zadłużania się, ponieważ ich waluta jest poszukiwaną na świecie walutą rezerwową, cechującą się dużą płynnością i cieszącą się dużym zaufaniem. Euro też może korzystać z tych wszystkich przewag, gdy stanie się walutą globalną porównywalną z amerykańską.

Komisja Europejska zobowiązała się przedstawić inicjatywy zmierzające do wzmocnienia międzynarodowej roli euro. Jak powiedział w wyżej wspomnianym wystąpieniu Juncker: „Euro musi stać się aktywnym narzędziem nowej suwerenności europejskiej. Aby to osiągnąć, musimy najpierw zaprowadzić porządek na własnym podwórku i wzmocnić naszą unię gospodarczą i walutową, do czego już przystąpiliśmy. Bez pogłębionej unii gospodarczej i walutowej nie mamy wiarygodnych argumentów przemawiających za wzmocnieniem międzynarodowej roli euro. Musimy ukończyć budowę unii, aby Europa i euro miały silniejszą pozycję”. Warto dodać, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej 85% produkcji gospodarki unijnej jest wytwarzane w strefie euro.

9. Czy wymiana waluty na euro wiąże się z dużymi kosztami i bałaganem organizacyjnym?

Koszty wymiany waluty narodowej na euro mogą sięgać do 0,5% PKB, ale są jednorazowe. We wszystkich krajach przechodzących na euro udało się sprawnie zorganizować wymianę waluty.

Pierwsza wymiana walut narodowych na euro rozpoczęła się 1 stycznia 2002 roku w 12 krajach Unii Europejskiej. Operacja ta została bardzo dobrze przygotowana. Nowe banknoty i monety zostały odpowiednio wcześnie dostarczone do banków, bankomatów, pracodawców itp. W środkach masowego przekazu, szkołach, miejscach pracy i rozmaitych organizacjach konsumenckich można było zapoznać się ze wzorami nowej waluty. Przez kilka tygodni w obiegu można było używać też starych walut. Później starą walutę można było wymieniać na nową już tylko w bankach – w niektórych krajach bezterminowo, w innych natomiast zostawiono na taką wymianę 10 lat. Banki były zobowiązane do wymieniania walut bezpłatnie.

Wymiana waluty wymagała oczywiście podstawy ustawowej, gwarantującej obligatoryjne przeliczenie wszystkich należności i zobowiązań na nową walutę według ustalonego kursu, podawanie cen w dwóch walutach przez pewien czas, ustalenie trybu wycofania starej waluty z obiegu. Wprowadzenie nowej waluty wymagało również dostosowań technicznych, na przykład w automatach biletowych, maszynach sprzedających itp. Wybito dużo jedno- i dwucentówek, żeby nie trzeba było stosować zbyt dużych zaokrągleń.

W każdym kraju powołano specjalną komisję albo urząd pełnomocnika do spraw wymiany waluty, który koordynował prace przygotowawcze. Jednym z najważniejszych jego zadań było przygotowanie mieszkańców do stosowania nowej waluty, poznania jej wyglądu, zabezpieczeń, a także zasad przeliczania cen i kontroli rzetelności przeliczania cen na nowe. Zapoznanie ludności z nową walutą od samego początku jest o tyle ważne, że wymiana może rodzić pokusę rozmaitych oszustw i wprowadzania do obiegu fałszywek. Trzeba było przeszkolić kasjerów, aby bezbłędnie rozróżniali prawdziwe i fałszywe środki płatnicze. Warto podkreślić, że euro spełnia najwyższe standardy zabezpieczeń przed fałszerstwami. Przejście na nową walutę we wszystkich krajach wymagało znacznego wysiłku organizacyjnego, ale w żadnym nie zanotowano jakiejkolwiek dezorganizacji związanej z wprowadzaniem nowej waluty.

W niektórych krajach, na przykład na Litwie, każde gospodarstwo domowe mogło nabyć zestaw nowych monet o wartości łącznej 11,59 euro, żeby się z nimi bliżej zapoznać. 1 stycznia 2015 roku już w pierwszych godzinach, 96% bankomatów wydawało nową walutę. Koszt tych wszystkich zabiegów na Słowacji wyniósł około 0,5% PKB, co jest wydatkiem dość sporym, ale jednorazowym.

Polska mogłaby wykorzystać doświadczenie krajów, które przeszły już na euro, aby uniknąć ewentualnych błędów. Warto ponadto przypomnieć, że w roku 1995 w Polsce nastąpiła tak zwana denominacja, czyli wymieniono nominały złotówki na 10.000 razy mniejsze. Przykładowo banknot o nominale 10.000 złotych zastąpiła dzisiejsza złotówka. Udało się to zrobić bez wielkich perturbacji. Można więc śmiało zakładać, że Polska poradzi sobie również z technicznymi i organizacyjnymi wyzwaniami związanymi z przejściem na euro.

10. Czy strefie euro grozi rozpad?

Strefie euro nie grozi rozpad. Od początku kryzysu w 2008 roku do wspólnej waluty euro przystąpiło 6 kolejnych państw: Cypr, Malta, Litwa, Łotwa, Estonia, Słowacja i Chorwacja. Od 2023 roku strefę euro tworzy 20 krajów, a Bułgaria przygotowuje się. Żaden z krajów nie zamierza wystąpić ze strefy euro.

O groźbie rozpadu euro zaczęto mówić, kiedy wybuchł kryzys finansowy, który  zaczął się w Stanach Zjednoczonych i przejawiał się między innymi utratą zaufania  do banków. W Europie największe niebezpieczeństwo dla wielu banków stworzyła niewypłacalność rządu w Grecji. Pakiet ratunkowy dla tego kraju był jednocześnie pakietem dla banków, głównie niemieckich i francuskich, które pożyczały rządowi greckiemu pieniądze. Zagrożone niewypłacalnością były również banki we Włoszech, Hiszpanii, Francji, Irlandii. Dla ratowania banków wykorzystano pieniądze podatników w formie wprowadzenia publicznego kapitału dla banków prywatnych. Niestandardowe działania podjął Europejski Bank Centralny, którego  prezes Mario Draghi 26 lipca 2012 roku zapowiedział, że Bank zrobi „wszystko co konieczne” dla ratowania strefy euro. EBC rozpoczął skupowanie obligacji emitowanych przez rządy najbardziej zagrożone niewypłacalnością. Działania EBC uspokoiły rynki finansowe. Spadło bardzo wysokie oprocentowanie nowych obligacji wypuszczanych przez zagrożone niewypłacalnością rządy.

Dodatkowo przywódcy UE przyjęli szereg rozwiązań, które umocnią strefę euro i uodpornią ją na zewnętrzne, jak i wewnętrzne wstrząsy. Pakt Stabilności i Wzrostu zawarty 17 czerwca 1997 roku podczas szczytu Rady Europejskiej w Amsterdamie ma na celu utrzymanie dyscypliny makroekonomicznej, polegającej na ograniczeniu długu publicznego do 60% PKB, a deficytu finansów publicznych do 3% PKB. Przed kryzysem finansowym Pakt ten był kilkakrotnie naruszany, a kary finansowe z tytułu naruszenia ustalonych pułapów nie były stosowane. Po wybuchu kryzysu 25 krajów UE, w tym wszystkie państwa strefy euro, zgodziły się w 2012 roku na Traktat o Stabilności, Koordynacji i Zarządzaniu w Unii Gospodarczej i Walutowej (zwany Paktem Fiskalnym), który zaostrzał kontrolę Rady UE i Komisji nad finansami publicznymi. Pakt wprowadził zalecenie zmniejszenia deficytu strukturalnego finansów publicznych do maksimum 0,5% PKB. Taki cel zwiększa bezpieczeństwo utrzymania się w granicach 3% deficytu w przypadku osłabienia koniunktury gospodarczej. Wcześniej jeszcze, w 2011 roku, przyjęto tak zwany. sześciopak, czyli pakiet sześciu aktów prawa europejskiego, które służą monitorowaniu, ocenie i formułowaniu zaleceń dotyczących makroekonomicznych proporcji w budżetach krajowych, tempa redukcji zadłużenia publicznego itp. W 2013 roku sześciopak został uzupełniony przez tak zwany dwupak.

Innym instrumentem koordynacji polityki gospodarczej jest tak zwany europejski semestr, wprowadzony w 2010 roku Coroczny cykl pracy rozpoczyna się w listopadzie, kiedy Komisja Europejska prezentuje sytuację gospodarczą w UE i wstępne rekomendacje. Każdy kraj przedstawia Komisji zamierzenia polityki gospodarczej na najbliższy rok, w tym planowane reformy na kilka miesięcy przed przesłaniem narodowego budżetu do parlamentu krajowego. Komisja analizuje plany krajów członkowskich dotyczące reform makroekonomicznych, budżetowych oraz strukturalnych i przedstawia rekomendacje na następne 12-18 miesięcy. Ministrowie gospodarki i finansów krajów euro dyskutują nad zaleceniami Komisji do projektów narodowych budżetów na osobnym posiedzeniu Rady ECOFIN (Rada do Spraw Gospodarczych i Finansowych).

Procedura nadmiernego deficytu nakładana jest na każdy kraj członkowski, który nie wypełnia kryteriów konwergencji (czyli 3% deficytu i 60% zadłużenia publicznego w stosunku do PKB). Procedura oznacza objęcie budżetu narodowego szczególnym nadzorem Komisji co do realizacji szczegółowych zaleceń mających przywrócić stabilność makroekonomiczną. W czasie ostatniego kryzysu aż 21 krajów objętych było okresowo tą procedurą, w tym Polska w latach 2009-2015. Kary za nieprzestrzeganie rekomendacji będą przyjmowane automatycznie, chyba, że zostaną odrzucone przez kwalifikowaną większość członków Rady.

Tworzona jest unia bankowa. Ma ona na celu między innymi usprawnienie nadzoru nad bankami europejskimi oraz lepszemu zagwarantowaniu depozytów bankowych posiadanych przez obywateli.

Wszystkie te działania mają skuteczniej zapobiegać nadmiernemu zadłużaniu się przez rządy i lepiej chronić pieniądze obywateli Unii Europejskiej.

Sceptycy integracji walutowej przypominają, że stworzenie wspólnej waluty europejskiej było projektem politycznym, niepodpartym dostatecznymi przesłankami ekonomicznymi. Zwracano między innymi uwagę na różnice w cyklach koniunkturalnych, trudności praktyczne ograniczające przepływy pracowników i kapitału, brak koordynacji polityki fiskalnej. Wszystkie te zastrzeżenia nie są bezpodstawne. Jednakże przeszkody utrudniające działanie wspólnego obszaru walutowego stopniowo znikają. Działania podjęte w obronie strefy euro w ostatnich latach świadczą o determinacji polityków w utrzymaniu strefy euro. Mimo kryzysu, zaufanie rynków finansowych, czyli inwestorów prywatnych do waluty euro nie spada, ale rośnie.

11. Czy obywatele państw Eurostrefy są zadowoleni z euro?

Tak, obywatele państw strefy euro są zadowoleni z europejskiej waluty.

Na zlecenie Komisji Europejskiej przeprowadza się corocznie badania opinii publicznej na temat zadowolenia mieszkańców krajów Unii Europejskiej z waluty euro.        

Badania dotyczące euro zaczęto prowadzić w roku 2000, zanim jeszcze wprowadzono tę walutę do obiegu. Jedynie w czasie kryzysu 2007-8 odsetek uważających, że euro jest dobrym rozwiązaniem dla ich kraju spadł poniżej 50% – do poziomu 45% w 2007 roku i 47% w roku 2008. Jednakże po rozpoczęciu działań naprawczych zaufanie do euro wyraża ponownie ponad połowa mieszkańców krajów strefy euro.

W grudniu 2017 roku opublikowano wyniki badań przeprowadzonych w 19 krajach strefy euro, w których wzięło udział 17.547 respondentów (Flash Eurobarometer 458, The euo area, October-December 2017). Na pytanie, czy waluta euro jest dobra czy zła dla twojego kraju, prawie 2/3 (64%) odpowiedziało „dobra”, a tylko 25%, że „zła”. Pozostali wybrali odpowiedź „trudno powiedzieć”. W 16 krajach na 19 większość odpowiadających uważała, że euro jest dobre dla ich kraju. Najbardziej zadowoleni z euro byli Irlandczycy (85%), Luksemburczycy (82%) i Niemcy (76%). Były tylko trzy kraje, w których mniej niż połowa mieszkańców była zadowolona z euro: Litwa (36%), Włochy (45%), Cypr (48%).

W okresie pandemii zaufanie do euro wzrosło. Według badania ankietowego Eurobarometru przeprowadzonego wśród około 17 700 respondentów z 19 państw członkowskich strefy euro w marcu 2021 roku rekordowe 80% respondentów uważa, że ​​euro jest dobre dla UE, a 70% uważa, że ​​euro jest dobre dla ich własnego kraju.

W krajach UE pozostających poza strefą euro, poparcie dla tej waluty z reguły jest niższe niż w krajach, które już euro przyjęły. W maju 2021 roku według badania obejmującego 7.000 wywiadów telefonicznych, wynosiło ono średnio 57%. Największym poparciem wśród społeczeństw krajów nienależących do euro waluta europejska cieszyła się w Rumunii (75%), na Węgrzech (69%) i w  Chorwacji (61%). W Polsce odsetek popierających euro wynosił według Eurobarometru 56%, w Bułgarii 54%, Szwecji 42%, a w Czechach 33% (za: Flesh Eurobarometr 492, lipiec 2021). We wszystkich badanych państwach, z wyjątkiem Czech, nastąpił wzrost odsetka zwolenników wprowadzenia euro w porównaniu z 2020 r. (Źródło: Flash Eurobarometer 492)

W badaniach z 2017 roku aż 94% respondentów ze strefy euro stwierdziło, że banknoty euro są łatwe do odróżniania i posługiwania się nimi. W odniesieniu do monet odpowiedni odsetek wyniósł 81%. Za najtrudniejsze do stosowania uznano monety jedno i dwucentowe. 2/3 respondentów poparło opinię, że monety o najniższym nominale można wycofać z obiegu. 67% uważa, że należy wzmocnić koordynację polityki gospodarczej rządów państw należących do strefy euro, a jedynie 7%, że koordynacji powinno być mniej. 12% respondentów uważa, że obecny stopień koordynacji jest dostateczny.

12. Czy po wejściu do strefy euro będziemy musieli spłacać długi Grecji?

Po wejściu do strefy euro Polska będzie musiała wnieść swój wkład do funduszy stabilizacyjnych, z których korzystają kraje strefy euro mające problem z płynnością finansową. W razie kłopotów Polska też mogłaby z takich funduszy korzystać. Fundusze stabilizacyjne podnoszą wiarygodność wypłacalności krajów należących do strefy euro.

Kryzys grecki rozpoczął się w 2010 roku i był największym kryzysem w rozwiniętym kraju kapitalistycznym od czasu Wielkiego Kryzysu z lat 1929-32. Wywołany został przez nadmierne zadłużenie, któremu rząd nie był w stanie sprostać w warunkach silnego spowolnienia wzrostu gospodarczego. W latach 2004-2009 produkcja zwiększyła się w cenach bieżących o 40%, wydatki rządowe o 87%, a dochody podatkowe tylko o 31%. Deficyt finansów publicznych w 2008 roku wyniósł 10%, w 2009 15%, a w 2010 11% PKB. W rezultacie relacja długu publicznego do PKB zwiększyła się z 109% w 2008 roku do 146% w roku 2010. Rządowi groziła niewypłacalność.

Rozważano wtedy wyjście Grecji ze strefy euro i wprowadzenie nowej waluty. Przeliczenie wszystkich płac, świadczeń emerytalnych i wydatków rządowych na nową walutę nastąpiłoby po kursie, który obniżyłby wartość tych wszystkich świadczeń i wydatków w stosunku do ich dotychczasowej wartości w euro. Nie podjęto jednak realnych kroków w tym kierunku, natomiast przyjęto pakiety ratunkowe, aby utrzymać Grecję w strefie euro. Warunkiem przyznania Grecji nowych kredytów gwarantowanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy było przyjęcie radykalnego programu dostosowawczego.

Skoro Grecja miała pozostać w strefie euro, teoretycznie najbardziej skutecznym środkiem ratującym finanse publiczne i konkurencyjność Grecji byłaby tak zwana dewaluacja wewnętrzna, czyli nominalne obniżenie wysokości płac, emerytur, świadczeń itp. W praktyce takie działania są bardzo trudne do przeprowadzenia, bo wywołują oczywiste protesty.

Ostatecznie w 2010 roku Unia Europejska, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny (tzw. „trojka”) przygotowały pożyczkę w wysokości 110 miliardów euro w celu ratowania Grecji przed bankructwem, ale pod warunkiem odpowiednich reform strukturalnych. W latach 2009-2014 rząd przeprowadził jedno z największych w historii dostosowań strukturalnych oznaczających redukcję wydatków publicznych i podniesienie dochodów o wartości łącznej 16% PKB. Program obejmował między innymi zmniejszenie wynagrodzeń w sektorze publicznym, odejście od wypłacania tak zwanej trzynastej i czternastej emerytury, wyeliminowanie trzynastej i czternastej pensji w przypadku wszystkich zatrudnionych, zmniejszenie bieżących wydatków instytucji publicznych i obciążenie specjalnymi podatkami między innymi wysoce dochodowych firm i wielkich majątków, paliw, a także konsumpcji dóbr luksusowych. Częścią programu były również zmiany ułatwiające dostęp do wielu zawodów i inne działania o charakterze deregulacyjnym. Towarzyszyły temu zamieszki, kryzysy polityczne, ale również spadek produkcji. Potrzebne były kolejne pakiety pomocowe i programy dostosowawcze, które przyjęto w marcu 2012 roku i lipcu 2015 roku. Banki prywatne musiały zgodzić się nie tylko na restrukturyzację zadłużenia, lecz i na jego redukcję nawet do 50%.

W celu ratowania krajów mających kłopoty z płynnością finansową państwa strefy euro stworzyły Europejski Fundusz Stabilności Finansowej (EFSF), Europejski Mechanizm Stabilności Finansowej (EFSM) i Instrument Pożyczkowy na rzecz Grecji (GLF). Od 2012 roku głównym źródłem pomocy finansowej dla państw strefy euro jest Europejski Mechanizm Stabilności (EMS). Może on udzielać pożyczek, dokapitalizować instytucyjne finansowe, banki, skupować obligacje państw strefy euro. Maksymalna wartość pożyczki wynosi 500 miliardów euro. Państwa strefy euro wpłaciły do tego funduszu 80 miliardów euro i zobowiązały się na żądanie dostarczyć dodatkowo 702 miliardy euro. Finansowanie EMS przez kraje członkowskie strefy euro odbywa się zgodnie z kluczem wkładów do Europejskiego Banku Centralnego. Z podanej kwoty Niemcy gwarantowały 25,6%, Francja 20,1%, Włochy 17,5%, Holandia 5,7%, Hiszpania 12,6%. Na Słowację przypadło około 1,1% gwarancji. Pomocy udzielono dotychczas Irlandii, Portugalii i przede wszystkim Grecji.

Środki funduszy stabilizacyjnych pomagają spłacać dotychczasowe zobowiązania i rozkładać spłatę długów na wiele lat. Oprocentowanie pożyczek EFSF i innych funduszy stabilizacyjnych od 2011 roku jest wyraźnie niższe niż rynkowe. Wypłata kolejnych rat jest uwarunkowana przygotowaniem i realizacją odpowiedniego programu naprawczego.

Gdyby Polska weszła do strefy euro, musiałaby zadeklarować odpowiednią kwotę gwarancyjną dla EMS, ale jednocześnie w razie potrzeby mogłaby sama z tego funduszu korzystać.

EMS jest funduszem solidarnościowym, rodzajem wzajemnego ubezpieczenia i w ten sposób poprawia wiarygodność kraju wstępującego do strefy euro. Pożyczkodawcy mogą być spokojni, że kraj strefy euro nie zbankrutuje, skoro w tak krańcowym przypadku jak grecki przystąpiono do jego ratowania. Wiarygodność rządów krajów euro, do której EMS się przyczynia, ułatwia tym rządom dostęp do pożyczek na rynkach prywatnych i obniża ich koszt.

13. Czy wprowadzenie euro powoduje wzrost ryzyka narastania długu państwa i konsumentów?

Samo wprowadzenie euro nie powoduje ryzyka narastania długu państwa i konsumentów.

Natomiast w pierwszym okresie funkcjonowania euroobligacje wypuszczane przez państwa strefy euro były niemal jednakowo traktowane przez Europejski Bank Centralny. Jeśli ktoś zakupił obligacje wypuszczone przez rząd, miał gwarancję, że EBC odkupi je po określonej cenie z określoną marżą, niezależnie od tego, czy będą to na przykład obligacje niemieckie czy greckie.

Prowadziło to do uśpienia rynku i powstania wrażenia zbliżonej wiarygodności krajów strefy euro co do możliwości spłacania długów. Dopiero groźba niewypłacalności Grecji unaoczniła, że zakup obligacji greckich wiąże się z daleko większym ryzykiem niż na przykład obligacji niemieckich. EBC zbyt późno odstąpił od jednakowego traktowania obligacji różnych krajów. Analitycy czynili zarzut EBC, że taka polityka sprzyjała nadmiernemu zadłużaniu europejskich rządów.

W reakcji na kryzys finansowy EBC zmienił swoją praktykę. Nastąpiło duże zróżnicowanie oprocentowania obligacji rządowych. Poza tym zaostrzono wymogi co do zmniejszenia zadłużenia. Wszystkie kraje strefy euro, które mają dług powyżej 60% PKB są zobowiązane do stopniowego obniżenia relacji zadłużenia do PKB do wymaganych 60% pod groźbą kar finansowych. W Pakcie Fiskalnym przyjętym w 2012 roku zaleca się, żeby reguły ograniczające zadłużenie i deficyt finansów publicznych miały w miarę możności charakter ograniczeń konstytucyjnych.

Do walki z kryzysem finansowym coraz więcej krajów stosuje tak zwane reguły fiskalne. Mają one na celu ograniczać wydatki rządowe, deficyt budżetu lub zadłużenie sektora publicznego. Komisja Europejska rekomenduje stosowanie tych reguł, które mają  zazwyczaj charakter ustawowy.

Warto zauważyć, że Polska była pierwszym krajem, który wprowadził konstytucyjne ograniczenie długu publicznego do 3/5 PKB (art. 216 ust. 5 konstytucji z 1997 roku). Po przekroczeniu tak zwanego progu ostrożnościowego 55% zadłużenia w stosunku do PKB, rząd zobowiązany jest odpowiednio ograniczyć deficyt budżetowy. Polska stosuje też regułę wydatkową, która ma za zadanie wzmocnić stabilność finansów publicznych.

Na podstawie Traktatu o funkcjonowaniu UE państwa członkowskie mają obowiązek unikać nadmiernego deficytu budżetowego. Komisja nadzoruje rozwój sytuacji budżetowej i wysokość długu publicznego i przygotowuje odpowiednie zalecenia. Rada Europejska na wniosek Komisji może skierować odpowiednie zalecenia do kraju o nadmiernym deficycie, nałożyć grzywnę, ograniczyć pożyczki z Europejskiego Banku Centralnego itp.

14. Czy złotówka to stabilna waluta, co chroni nas lepiej przed inflacją euro czy złoty?

Obecnie złotówka jest walutą dość stabilną, ale to euro jest walutą bardziej stabilną i cieszącą się na rynku światowym znacznie większym zaufaniem niż złoty. Euro lepiej chroni przed inflacją niż złoty.

Za stabilność polskiej waluty odpowiada Narodowy Bank Polski, o czym stanowi artykuł 227 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Międzynarodowe badania dotyczące inflacji prowadzone w latach 1973-1986 przez harwardzkiego ekonomistę Alberto Alesina w 17 państwach OECD wykazały, że inflacja jest niższa w tych krajach, w których bank centralny jest mniej zależny od polityki. Twórcy polskiej konstytucji wzięli pod uwagę te badania i dlatego Narodowy Bank Polski i jego organ ustalający założenia polityki pieniężnej, to jestj Rada Polityki Pieniężnej (RPP), są niezależne od władzy wykonawczej i ustawodawczej. Członkowie Rady (9 osób) powoływani są na 6 lat w równej liczbie przez prezydenta, Sejm oraz Senat. Nie mogą oni otrzymywać żadnych instrukcji od rządu, prezydenta, czy na przykład większości sejmowej, a ich kadencja jest nieodnawialna. Jedynie przewodniczący RPP, prezes NBP, który powoływany jest przez Sejm na wniosek prezydenta, może sprawować swoją funkcję przez dwie kadencje.

Założenia polityki pieniężnej są przedstawiane Sejmowi jedynie do wiadomości – nie podlegają zatwierdzeniu lub odrzuceniu. Prezes NBP ani członkowie RPP nie mogą prowadzić działalności politycznej (jeśli należą do partii politycznej, są zobowiązani zawiesić członkostwo w niej na czas sprawowania funkcji w NBP i RPP).

Zbyt mała podaż pieniądza (to jest niewielkie wydatki rządu i przedsiębiorstw), szczególnie w okresie dużego bezrobocia i wolnych mocy produkcyjnych, może hamować rozwój gospodarki. Jednakże jej pobudzanie poprzez zwiększenie ilości pieniądza na rynkach jest jedynie dodatkową funkcją polityki pieniężnej w Polsce i nie może naruszać funkcji podstawowej, jaką jest dbanie o jego wartość. Polityka pieniężna ułatwiająca branie kredytów może początkowo przyspieszyć rozwój gospodarki. Jednakże zwiększanie ilości pieniądza w obiegu, kiedy przyczyną zastoju gospodarczego są czynniki inne niż brak popytu, zwiększa ryzyko nadmiernego zadłużenia się przedsiębiorstw i obywateli, a także wzrostu cen.

Traktat o Unii Europejskiej gwarantuje niezależność Europejskiego Banku Centralnego odpowiedzialnego za politykę pieniężną w strefie euro. Inflacja w strefie euro jest na niższym poziomie niż w większości krajów strefy euro przed wprowadzeniem wspólnej waluty.

W latach 2002-2018 inflacja w strefie euro kształtowała się na nieco niższym poziomie niż w Polsce, wynosiła rocznie średnio 1,69%, natomiast w Polsce 1,96%.

Po 2020 roku nastąpił niespotykany w Europie od kilkudziesięciu lat wybuch inflacji. Panademia już w drugiej połowie 2020 spowodowała spadki podaży w części branż, takich jak turystyka, gastronomia, transport lotniczy, różne usługi. Z powodu Covidu nastąpiły przestoje w produkcji i dostawach półprzewodników z Azji, w wyniku czego w 2020 roku wyprodukowano na świecie o 23% samochodów mniej niż w 2019 roku. Jednocześnie przyjęto programy osłonowe wypłacając rekompensaty pracownikom zakładów objętych lockdownem. Podaż towarów i usług malała, a podaż pieniądza rosła – podręcznikowy sposób napędzania inflacji. EBC zareagował zbyt późno podwyżką stóp procentowych, NBP jeszcze póżniej. Na to nałożyły się wzrosty cen energii, spotęgowane po 24 lutego 2022 roku skutkami pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Ponadto w Polsce osłabł złoty, co zwiększyło ceny importowanych surowców, w tym energetycznych. Kłopoty z eksportem rolnym z Ukrainy podbiły światowe ceny żywności. W rezultacie nastąpił szybki wzrost tempa inflacji. Najwyższy w Europie wskaźnik zanotowano na Węgrzech – 26% w styczniu i lutym 2023 roku w skali 12-to miesięcznej. W lutym 2023 roku średnia 12-to miesięczna inflacja w strefie euro wyniosła 8,5 %, a w Polsce 18,4%. We wszystkich państwach strefy euro inflacja była niższa niż w Polsce, z wyjątkiem Łotwy i Litwy (inflacja odpowiednio 20,3% i 18,7%), które zamieszkuje około 1,5% mieszkańców strefy euro. 98,5% procent mieszkańców strefy euro miało więc niższą inflację niż w Polsce. (Źródło:https://prostaekonomia.pl/%F0%9F%93%88-inflacja-w-krajach-ue-5-glownych-przyczyn/). Ponadto ceny kredytów w euro są tańsze (również na Litwie i w Łotwie) niż w złotówkach. W lipcu 2018 roku stopa referencyjna NBP wynosiła 1,5% wobec stopy depozytowej EBC wynoszącej -0,4% (źródło: pismo prezesa NBP do Marszałka Sejmu z dnia 13 lipca 2018 r. syg. GP-WP-JK-031-1/18/827/2018). W okresie pandemii i postpandemii różnica w cenie kredytów na korzyść kredytów w euro się jeszcze zwiększyła. W lutym 2023 roku stopa referencyjna NBP wynosiła 6,75% a w EBC – 3% (źródło Business Insider 2 lutego 2023).

Wiele krajów pewną część swoich rezerw trzyma w euro, ale nie w złotówkach. W sumie można powiedzieć, że złotówka jest już walutą dość stabilną, ale euro, mimo rzekomego kryzysu, jest walutą jeszcze bardziej stabilną i cieszącą się na rynku światowym znacznie większym zaufaniem niż złoty.

15. Czy wprowadzenie euro oznacza obniżkę kosztów działalności dla polskich przedsiębiorstw?

Tak, wprowadzenie euro oznacza obniżenie kosztów dla polskich przedsiębiorstw.

Polska gospodarka jest silnie powiązana z zagranicą, a w szczególności z krajami obszaru euro. Przypada na nie około 70% naszego eksportu i ponad 50% importu. Transakcje z przedsiębiorstwami z krajów euro odbywają się z reguły w euro, w związku z czym przedsiębiorstwo kupujące za granicą musi wymieniać złotówki na euro, a przedsiębiorstwo eksportujące wymienia z kolei zarobione euro na złotówki. Każda taka wymiana kosztuje. Ponieważ kurs waluty waha się z dnia na dzień, a nawet częściej, wiele przedsiębiorstw ubezpiecza swoje transakcje na wypadek zmiany kursu, co też oznacza pewne koszty. Ocenia się, że koszty transakcyjne w handlu zagranicznym sięgają nawet 2% obrotów. Komisja Europejska szacuje, że przed wprowadzeniem wspólnej waluty, koszty wymiany walut w UE wynosiły 20-25 miliardów euro rocznie. Kosztów tych w strefie euro już się nie ponosi.

Dużo większym ryzykiem obciążone są transakcje średnio- i długoterminowe na przykład pożyczki zaciągane w walucie euro czy obligacje wypuszczane przez przedsiębiorstwa. Polska jest krajem ubogim w kapitał, a oprocentowanie pożyczek i obligacji jest niższe w euro niż w złotówkach. W związku z tym polscy przedsiębiorcy są zainteresowani zaciąganiem pożyczek za granicą. Lepiej dla nich, jeśli sami eksportują i zarabiają w dewizach. Natomiast przedsiębiorstwa, które dostarczają towary i usługi na rynek krajowy są w gorszym położeniu. Muszą wtedy wybierać między tańszą pożyczką w euro (ale narażoną na ryzyku kursowe), a droższą (ale bardziej stabilną) w złotówkach.

Kolejnym rozwiązaniem, które przedsiębiorstwa mogą wykorzystywać w celu swojego rozwoju, jest pozyskiwanie partnerów kapitałowych w strefie euro, a więc takich, którzy wniosą swój kapitał jako udziałowcy do projektów realizowanych w Polsce. Z uwagi na ryzyko zmian kursowych atrakcyjne mogą być dla nich tylko przedsięwzięcia cechujące się bardzo wysokim poziomem przewidywanego zysku. Przebywanie poza strefą euro niewątpliwie utrudnia polskim przedsiębiorstwom pozyskiwanie kredytów bądź partnerów kapitałowych z zagranicy.

Przyjęcie euro będzie oznaczało dla polskich przedsiębiorstw wejście do zintegrowanego, wielkiego rynku finansowego, gdzie jest dużo dostępnego kapitału, z którego polscy przedsiębiorcy będą mogli korzystać bez ryzyka, barier i kosztów, które tworzy odrębność walutowa.

16. Czy wprowadzenie euro zwiększy czy zmniejszy wpływy do budżetu?

Wprowadzenie euro zmniejszy obciążenia naszego budżetu w części dotyczącej obsługi zadłużenia z tego powodu, że oprocentowanie długu w euro jest niższe niż długu w złotówkach.

Oprocentowanie polskich pięcioletnich obligacji skarbowych wynosiło w okresie od września 2016 roku do września 2018 roku od 2,1 do 3,1% dla pożyczek złotówkowych i od 0,1 do 0,5% dla pożyczek w euro. Można więc powiedzieć, że koszty oprocentowania pożyczek w euro były o około 2 punktów procentowych niższe od kosztów oprocentowania pożyczek w złotówkach. Przypomnijmy, że w najgorszym momencie – w październiku 2022 roku – rentowność 10-letnich obligacji skarbowych osiągnęła rekordowo wysoki poziom zbliżając się do 9%. W końcówce 2022 roku rentowność polskich 10-latek spadła poniżej 7%., a w lutym 2023 lokalny szczyt wynosił 6,7%. Wydatki na obsługę długu Skarbu Państwa w 2022 roku sięgnęły 32,7 miliardów zł, co oznacza wzrost o niemal 7 miliardów zł, czyli 26%, w porównaniu z 2021 rokiem – wynika z danych o szacunkowym wykonaniu budżetu państwa. Ministerstwo Finansów szacuje (w ustawie budżetowej), że koszty obsługi długu w 2023 roku mogą podwoić się, sięgając nawet 66 miliardów zł, czyli ok. 2% PKB, przy średniej unijnej (w 2021 roku) około 1,4%. Dla porównania  na naukę i szkolnictwo wyższe w budżecie państwa na rok 2022 przeznaczono przeszło 2 razy mniej środków, to jest tylko 28 miliardów zł.

Po przyjęciu euro wzrost wiarygodności kredytowej i niższe stopy procentowe spowodują spadek kosztów obsługi długu zagranicznego Polski. Według szacunków ekspertów wykonanych w 2009 roku korzyści z tego tytułu wyniosłyby 6,1 miliardów złotych rocznie. Obecnie oszczędności były zapewne znacznie większe.

Publikacje Forum i jego uczestników:

Wiadomość w butelce: „Save Your Souls”

Paweł Kasprzak:

Żyjemy w takiej części świata, którą wkrótce być może Europejczycy oznaczą na mapach, jak to kiedyś robili Rzymianie: „tu żyją lwy”. Istotnie, jest ich tu pełno i są groźne. Zanim nas zjedzą, wiadomość w butelce, którą ktoś być może znajdzie: „lwy żyją wszędzie, uważajcie”.

Czytaj »